Lara Gessler o cukiernictwie, powołaniu, mamie i nie tylko... :)


Pani Mama wyznała, iż nie spodziewała się, że zrobi Pani karierę w branży kulinarnej. Czy więc w Pani przypadku sprawdziło się powiedzenie – czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci ?
-Mówiąc szczerze – mama się tego nie spodziewała, ponieważ bardzo się tego wypierałam. Zawsze byłam typem społecznika,  mocną aktywistką . Poza tym od 11 lat jestem wegetarianką, więc, nie jem  wielu potraw które uwielbia moja mama.
Mogę stwierdzić, iż powiedzenie sprawdziło się idealnie, ponieważ od młodych lat to właśnie jedzenie zupełnie determinuje może życie. Zawsze dużo mówiło się w moim domu o jedzeniu, potem to ja opowiadałam o nim swoim przyjaciołom, znajomym.. Siłą rzeczy pamiętałam co moi znajomi jedli rok temu na wspólnych wakacjach.. . Okazało się, że ten temat jest dla mnie ważnym i bardzo mnie pochłania.
Dlaczego więc cukiernictwo ?
Długi czas mieszkałam z tatą, który jest cukiernikiem i to właśnie z nim, od najmłodszych lat robiłam różne ciekawe desery. Przez to, cukiernictwo jest mi bliższe.
Podczas wspólnych wyjazdów z przyjaciółmi, to ja gotowałam, następnie kiedy trzeba było przygotować do szkoły jakieś ciasto, padało na mnie. Z biegiem czasu znajomi  zaczęli zamawiać u mnie różne wypieki. Aby dokształcić się w tym kierunku, wyjechałam do Nowego Jorku na kurs dekorowania tortów. Następnie otworzyłam w Warszawie własną kawiarnię oraz urządziłam sobie w domu warsztat, by móc robić torty na zamówienie. Tak więc krok  po kroku zdecydowałam, że muszę się sprawdzić i wyjechałam do Londynu
.
Nie mogła Pani spróbować sprawdzić się w Polsce ?
Byłoby to dość trudne, ponieważ w Polsce gdziekolwiek bym nie poszła, zawsze znalazłby się ktoś z wyrobioną już na mój temat opinią  – „Córka Magdy Gessler – co Ona może”. Wybrałam Londyn , ponieważ doszłam do wniosku, że muszę pojechać w miejsce, gdzie niewiele osób wie kim jest Magda Gessler. Chciałam sprawdzić czy tylko i wyłącznie ze względu na własne umiejętności dostanę pracę, jaką będę chciała. Okazało się, że tak – wylądowałam w hotelu z restauracją z gwiazdką Michelin. Dało mi to dużo poczucia spełnienia.
Nazwisko Gessler bardziej pomaga czy przeszkadza ?
Pomaga, ludzie bardzo często reagują pozytywnie i są ciekawi jakim mogę być człowiekiem.
Oczywiście zdarzają się antyfani mojej mamy, całe szczęście, rzadko ich spotykam.
W latach 90tych ze względów bezpieczeństwa otoczona była Pani ochonią, zastanawiam się jak wyglądało życie kilkunastoletniej dziewczynki, która musiała dojrzeć w bardzo szybkim czasie.
Moja mama nie chciała płacić haraczu mafii restauracyjnej , więc 24h mieliśmy ochoniarza, którego wspominam bardzo pozytywnie.. Był jak przyjaciel rodziny, jeździł z nami na narty…
Zawsze byłam uczona, ażeby nie wracać z nikim obcym, a nawet jeśli kogoś znam to mam z nim nie wracać, ponieważ są konkretne osoby, które odbierają mnie ze szkoły, a że musiałam dorosnąć.. Miałam duże oparcie w moim tacie, który lubi codzienność i żyje troszeczkę inaczej niż moja mama. Rytm jest u niego bardzo zachowany, więc  dawał mi On poczucie stabilizacji. Natomiast mama była tym „pierwiastkiem szalonym”, często robiłam z nią wiele ciekawych, inspirujących i niecodziennych rzeczy.
W okresie dojrzewania brakowało Pani mamy ?
- W tym okresie nie dogadywałyśmy jakoś szczególnie.  W wieku 16 lat zaczęłam stawiać się na miejscu mamy. Spojrzałam na Nią z perspektywy kobiety, przez co zaczynałam ją rozumieć.  Nie miałam do mamy żadnego dziecięcego żalu.
W tym okresie nie podobał mi się medialny szum, wokół mojej mamy i nie czułam potrzeby koncentrowania się wokół niego.  Nie chciałam zaprzątać sobie nim głowy.
Miałyśmy z mamą inne priorytety.
A jak jest teraz?
Traktujemy się jak przyjaciółki, najlepsze na świecie. Wiem, że jestem jedyną osobą, której Ona się naprawdę zwierza.  Więź jest bardzo, bardzo mocna. Myślę, że przez to, iż w czasie dojrzewania nie miałyśmy  takich stosunków. Właśnie dlatego więź jest w jakiś sposób zdwojona i  bardziej bezpośrednia, bardziej przyjacielska. Mama ze mną rozmawia jak równy z równym, przez to że nie było tego wspólnego docierania się na bieżąco przy moim dorastaniu.
Ze względu na znane nazwisko rówieśnicy dokuczali Pani czy bardziej zabiegali o Pani przyjaźń ?
W młodym wieku tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy ze sławy mamy, apogeum tej sławy nastąpiło kiedy byłam już starsza. Na pewno, jeśli ludzie zabiegali o względy to przez pieniądze. Często nie chciałam tego zauważać. Obie z mamą mamy zaufanie do ludzi, czasem jednak jesteśmy zbyt naiwne.  Oczywiście miałam okazję przekonać się  kilka razy, że ktoś kolegował ze mną ze względu na to że po prostu mogłam zaproponować fajne rzeczy, które możemy robić razem np.; wycieczki czy chociażby jedzenie. Tak naprawdę wydaje mi się, że jest to  problem samych pieniędzy – nie sławy – ktoś jest trochę bogatszy od innych, a niektórzy starają się to wykorzystać.
Co sprawiło, że opuściła Pani dom rodzinny?
Wyprowadziłam się z domu mając 18 lat – więc to dość wcześnie.  Wynikało to z potrzeby posiadania własnej przestrzeni i własnej kuchni, ponieważ nie do końca dogadywałam się z ówczesną partnerką mojego taty, a potrzebowałam miejsca w którym mogłabym czuć się nieco swobodniej.  Chciałam korzystać z kuchni kiedy chce i ile chce ;)
Czy jest coś czego zazdrości Pani mamie, a czego nie odziedziczyła ?
Malarstwo !  Mama ma prawdziwy talent i robi to z taką łatwością…  Uwielbiam jak mama maluje. Sama kiedyś próbowałam, jednak nie jest to ten poziom. ;)
A jakie cechy łączą Panią z mamą?
 Na pewno wrażliwość, naiwność, łatwowierność. Jednak  w życiu codziennym jesteśmy bardzo różne. Dla mnie ważna jest organizacja.  Wszystko musi mieć plan, natomiast mama w każdej dziedzinie musi być zupełną artystką. Właśnie ta cecha artystyczna , której nie posiadam – powoduje lawinowo, że to życie wygląda całkowicie inaczej. Mama jest totalną hedonistką, ale to w niej kocham.
Pokazała Pani że sama, nie używając znanego nazwiska potrafi wiele osiągnąć, coraz częściej pojawia się Pani również w Polskich mediach, planuje Pani pozostać w Polsce?
Tak, chcę zostać w kraju. Od września prowadzę restaurację „U Fukiera” . Był to dla mnie duży krok naprzódd i duże wyzwanie, kosztowało mnie to masę nerwów. Natomiast to się po prostu dokonało.  Mama nie ma tyle czasu, aby codziennie doglądać wszystkie swoje restauracje, Fukiera… Jednak mama cały czas jest osobą decyzyjną i najważniejszą .  Moim zadaniem jest dbanie o smak, obsługę  jakość i wygląd potraw. Nie zapowiada się żebym wyjeżdżała z Polski. To duża odpowiedzialność prowadzić restauracje mamy.
Gotuje Pani wspólnie z mamą?
Gotuje, a  ostatnio coraz częściej. To bardzo fajne ponieważ  nie mamy czasu gotować na co dzień. Mama jest w rozjazdach, a ja mam wiele pracy.  Natomiast kiedy wspólnie wyjeżdżamy… po prostu coś obłędnego, gotujemy wspólnie cały czas. To najcudowniejsza rzecz na świecie. Ostatnio byłyśmy w Kanadzie i gotowałyśmy wspólnie przez dziesięć dni, było cudownie.  Niewiele osób rozumie i czuje tę fantastyczną energię, która jest w powietrzu podczas wspólnego gotowania. Mama zobaczyła mój postęp, którego chyba się nie spodziewała. Jestem z tego dumna. ;)
Podczas gotowania mama Panią poucza ?
Poucza.. nie jest to jednak wymądrzanie się ale  podpowiadanie . Od Mamy dowiaduje się wielu ciekawych i przydatnych rzeczy.  Mama ma oczywiście wiedzę obszerniejszą niż moja, jest bardziej doświadczona i dłużej zajmuje się kuchnią.  Cieszę się więc kiedy stara się mi pomóc.
Surowo ocenia przygotowane przez Panią potrawy ?
Ocenia surowo jednak na szczęście nie zdarzyła mi się okropna wpadka. Jest to raczej na zasadzie powiedzenia swojej wersji : „smaczne, ale ja bym dodała jeszcze tego” . Działa to w obie strony. Nie znaczy, że  będzie to lepsza wersja, tylko trochę ciekawsza… Mama lubi rzeczy kwaśne, ja słodko-ostre więc każda ciągnie do tego co lubi. Mimo tych różnic wiele smaków mamy podobnych.
Jakie smaki pamięta Pani z dzieciństwa?
Paradoksalnie bardzo proste potrawy, które są dla mnie najsmaczniejsze na świecie – „Zupa Nic” – coś co w naszym domu było od zawsze, tosty francuskie, spaghetti bolognese , kotlety mielone i kalafiorowa. To są dania które od razu kojarzą mi się z domem. Jest również pomidorowa z konkretnym makaronem w kształcie gwiazdek. Danie obowiązkowe. Im dłużej jednak człowiek jest w  kulinariach i spróbuje różnych potraw  tym bardziej okazuje się, że te najprostsze  są najlepsze. Jednak dobre jest to, że aby poznać tę prawdę trzeba przejść całą drogą różnych smaków.
Czy w stylu, muzyce,
 mają panie wspólny gust ?
Tak, chociaż jeśli o muzykę na pewno częściowo. Obie lubimy latynoskie klimaty czy Franka Sinatrę, a także  filmy z Bogartem,  oraz te z lat 50. Jeśli chodzi o muzykę to lubię trochę ostrzejsze brzmienia, ponieważ pewnego czasu  bardzo  utożsamiałam się z subkulturą rockową. Natomiast jeśli chodzi o styl można powiedzieć że mama ma bardzo barokowy styl –lubi kiedy jest wszystkiego dużo. Również to lubię, jednak nie na sobie. Moje kolory to czarny, szary, granatowy.
Czy więc zakupy z Magdą należą do zadań trudnych ?
Trudnych… lubię wspólnie z mamą robić zakupy, ale nie lubię biegać po sklepach bez potrzeby. Robię je wtedy kiedy naprawdę muszę. Zakupy z mamą są zawsze żwawe i szybkie.  Nie jest typem kobiety, która w sklepach spędza kilka godzin. Ona „przelatuje” przez sklepy. Może ich być dwadzieścia, ale tylko przez nie przeleci. Jestem szczęśliwa kiedy wspólnie idziemy na zakupy bo widzę, że robi też coś dla siebie.
W okresie kiedy postanawiała Pani osiągnąć sukcesy tylko dzięki swojej pracy mama starała się pani pomóc czy raczej rzuciła Panią na głęboką wodę ?
Nie, mama nigdy nie odwróciła by się w ten sposób, choć nie przyznałabym nigdy,  że mi ciężko. Raczej walczyłam sama ze sobą ponieważ praca w Londynie była niezwykle wycieńczająca fizycznie, ale również psychicznie Było tak ponieważ do pracy wstawałam o czwartej rano, a wracałam późno, kiedy już było ciemno, więc było to depresyjne. Gdybym poprosiła mamę o pomoc oczywiście bym ją dostała, jednak było tak, że rozwijałam się jakby bez jej wiedzy. Nie wiedziała o tym co robię, natomiast kiedy dowiedziała się, że wyjeżdżam do Londynu… Chciała dla mnie jak najlepiej więc opowiedziała mi o wszystkich znajomych w Londynie, powiedziała gdzie mogę pójść, gdzie znajomi mają restauracje…  Mnie to jednak nie interesowało. Miałam już własny plan, który chciałam zrealizować.  Wiedziałam, że muszę sprawdzić siebie, a nie kontakty mamy.  ;)
Magda bywa nadopiekuńcza ?
Nie… Zawsze się śmiejemy, że to raczej ja jestem Jej mamą ;)
Jaka jest Magda Gessler w domu – oaza spokoju, czy ..?
Mama jest niesamowicie wrażliwa. Niewiele osób zna Ją od tej strony. Poza tym jest bardzo ciepła, i zdecydowana , a to całkiem dobre połączenie.
Jak wyglądają Pani kontakty z bratem, który w mediach pojawia się wyjątkowo rzadko ?
Tadeusz jest ode mnie starszy o siedem lat, więc to jest kawałek. Mamy jednak dobre kontakty, choć  jest On bardzo skupiony na swojej pracy, która go pochłania. Od zawsze byłam zapatrzona w Niego jak w obrazek. Wszystko co robił było najfajniejsze, jego dziewczyna musiała być idealna, a  Jej styl na pewno był najlepszym stylem jaki można było mieć, i tak dalej…
 Czy cukiernik to powołanie?
Nie wiem czy można to nazwać powołaniem ponieważ do cukiernictwa trzeba mieć przede wszystkim serce. W Polsce nie jest to zawód który cieszy się dużym  prestiżem  jak w Stanach Zjednoczonych czy Londynie. Niewiele osób utożsamia go z nową formą sztuki, a raczej z paniami w białych czepkach, i w fartuchach.  Prawie na równi z kucharką stołówkową. Dobre jest więc to, iż powoli zmienia się patrzenie na ten zawód jako „zawód przetrwania”.  Kiedyś  do takich należeli nauczyciel ,wojskowy, ksiądz  lekarz i kucharz.  Mama miała pięciu synów, i wiedziała, że aby mieli dostatnie życiu muszą wybrać jeden z tych pięciu zawodów. Niestety echo tej sytuacji odbjia się do tej pory, ponieważ w Polsce jest bardzo dużo cukierników, którzy pracują nie z pasji, ale by mieć regularne zarobki.  Fajne jest to, że ludzie zaczynają bawić się cukiernictwem. Mają inne źródło dochodu, ale w ramach hobby rozwijają się tworząc niesamowite słodkiści. Bo kiedy się ma do czegoś serce to wtedy wychodzą najlepsze rzeczy na świecie.
W mamie najbardziej cenię…
Nieprzewidywalność !  Ilość pomysłów które ma jest niesamowita.  Cały czas mnie zaskakuje, i najlepsze jest to, że nie sposób zgadnąć co będzie dalej. ;)
W mamie denerwuje mnie….
Spóźnianie się. Jest to cecha, której nie znoszę . Mama jest jakby  po za czasem.  Nie potrafi z niego korzystać.
Gdyby dostała Pani propozycję udziału w programie typu MasterChef zgodziłaby się Pani ?
W czerwcu zeszłego roku miałam propozycję prowadzenia jednego programu, jednak nie doszedł on do skutku. Był to program cukierniczy, więc jako prowadząca nie musiałabym oceniać uczestników, a tego bym się trochę bała. Jestem jeszcze młoda więc… wszystko by zależało od indywidualnej oferty. Na pewno chciałabym, aby na pierwszym miejscu została moja obecna praca.
Czego życzyła by Pani sobie, swojej mamie ?
Mamie życzyłabym inspiracji, odpoczynku, a  przede wszystkim poczucia spełnienia.  Chciałabym żeby wiedziała, że to co robi ma sens .Oczywiście mama jest świadoma tego, że pomaga ludziom i tego, że dzięki Niej wiele się zmienia. Chciałabym, żeby  poczuła swoją wartość . Po za tym wiele zdrowia, ponieważ bez niego nie ma nic.
Pozdrawiam wszystkich czytelników „Magda Gessler FanKlub” i życzę udanego roku !
Lara Gessler
Wyw. A. Marciniak

0 komentarze:

Prześlij komentarz